11 marca: rejon atatku 3 DP
Siły polskie w rejonie kościoła św. Jerzego zostały poważnie wzmocnione. Sztab 3 batalionu 9 pułku przeniósł się bliżej pozycji, między okopami moździerzy 7 pułku, łącznościowcami, saperami i jakąś radziecką kompanią.
W kompani pozostał już tylko dowódca, kilku fizylierów i wspierające działko ppanc. 57 mm usadowione z obsługą pod murem kościoła. Kościół obsadzony był przez kilku żołnierzy z 7 pp oraz część 9 kompanii 9 pp z dowódcą chor. Dudarem i dowódcą kompanijnych ckm-ów chor. Zaleskim. Łączność z pozostałymi oddziałami praktycznie nie istniała, za to funkcjonowała między kościołem a sztabem batalionu. Wszelkie przerwania tej linii naprawiał z poświęceniem telefonista Mazurek. Rankiem 11 marca kpt. Szulczyński i kpt. Olechnowicz zorganizowali atak swych oddziałów w głąb miasta. Załamał się on jednak pod niemieckim ogniem. Grupa szturmowa 9 kompanii 9 pp, która wyskoczyła z kościoła (dowodzona przez plut. Leona Gajewskiego) zaległa przy próbie sforsowania sąsiedniej ulicy.
Plut. Gajewski otrzymał przy tym dwa ciężkie postrzały. Najbardziej chyba pechowo trafiła 8 kompania ppor. Szymarowskiego - dostała się pod źle obliczony ogień własnej artylerii. Poniosła przy tym duże straty, w tym poważnie ranny w głowę został właśnie dowódca batalionu kpt. Olechnowicz. Podobno ten niefortunny ostrzał był wynikiem braku obserwatorów artyleryjskich na czołowych pozycjach piechoty. W ciągu tych kilkunastu minut 3 bat 9 pp stracił dowódcę i ok. 40 zabitych i rannych. Dowództwo objął więc z-ca Olechnowicza do spraw politycznych 19-letni chor. Zbigniew Załuski.
16 pułk piechoty
16 pp otrzymał w nocy poważne wzmocnienie - 3 pluton 2 kompanii 2 samodzielnego batalionu miotaczy ognia dowodzony przez ppor. Edwarda Kuźniecowa. Wyposażenie plutonu było doskonałe - każdy z żołnierzy posiadał pistolet maszynowy i panzerfaust. Pluton posiadał jeden ckm, 4 plecakowe miotacze ognia oraz dużą ilość fugasowych miotaczy ognia FOG-2. 1 batalion 16pp zajmował pozycję w domkach wysuniętych dość daleko na wschód, mogąc flankować ogniem kompleksy koszarowe - obiekt dotychczas nieskutecznych ataków 14 pp. Niemcom bardzo nie pasował ten wyłom w ich linii, więc od świtu gęsto ostrzeliwali Polaków. Prowadzili ogień z trzech stron - z obu kompleksów koszarowych, z budynków otaczających dworzec towarowy, oraz od budynków przy cmentarzu. Batalion był też praktycznie odcięty od zaplecza.
Rankiem, Niemcy wyruszyli z kontratakiem z trzech stron. Od strony Więceminki zbliżało się Niemieckie działo szturmowe. Ogień polskich rusznic ppanc. nie robił na pojeździe wrażenia. Jedynym ratunkiem dla 1 batalionu były moździerze 120 mm. Jeden z tych pocisków trafił bezpośrednio w działo. Wyeliminowało to pojazd i załogę z walki. Atak odparto z wielkim trudem. Zaraz po ciężkim niemieckim kontrataku z dowództwa pułku przyszedł rozkaz, by nacierać w kierunku 'czerwonych' koszar. Mimo protestów batalionu atak trzeba było przeprowadzić.
Tymczasem główne siły pułku miały przed sobą kompleks strzelnicy. Przed Polakami rozpościerał się gładki teren placu ćwiczeń, za nim kolejny do zdobycia wał ziemny z wkopanymi stanowiskami strzelniczymi, którego grzbietem przebiegała transzeja. Następny bardzo trudny obiekt ataku... Znów nie starczyło czasu na zorganizowanie grup szturmowych, gdyż o godz. 9:00 rozpocząć się miał atak. Nie podciągnięto także dział, które dałyby wsparcie strzelając na wprost. Po krótkim ostrzale strzelnicy przez działa i moździerze, pod osłoną rusznic i ckm-ów ruszyło natarcie. Ponosząc straty, oddziały posuwały się do przodu. Pojawiły się trzy niemieckie czołgi i piechota - rozpoczął się kontratak obrońców. Atakujący i kontratakujący spotkali się na środku placu ćwiczeń. Czołgi trochę wstrzymały ogień by nie razić swych żołnierzy. Po obu stronach padali zabici i ranni. W końcu Niemcy rozpoczęli odwrót pod osłoną czołgów, ruszyła kolejna fala atakujących Polaków. Straty wśród atakujących rosły, więc rozpoczęto odwrót. Obsługi dwóch dział 45 mm wtoczyły je na wał i otworzyły ogień do czołgów. Pociski nie przebiły pancerza ale uszkodziły gąsienice jednemu a w drugim czołgu unieruchomiły wieżę. Gdy Niemcy byli już pod Polskimi pozycjami żołnierze Kuźniecowa odpalili miotacze ognia. Efekt miotaczy zawsze był paraliżujący. Niemcy wycofali się na swe pozycje. Straty 2 batalionu to 10 rannych, a 3 batalionu 5 zabitych i 6 rannych. Do końca dnia sytuacja się już nie zmieniła.
18 pułk piechoty
W skutek strat poniesionych przez pułk poprzedniego dnia, płk Ziarkowski nakazał skierować na pierwszą linię wszelkich zdolnych do walki, zbędnych na tyłach żołnierzy funkcyjnych. Przegrupowanie spróbowane zrobić poprzedniego dnia ani 11 marca rano, nie powiodło się, gdyż żołnierze byli zbyt rozproszeni po ostatnich walkach. Okazało się, że część żołnierzy walczyła nawet w szeregach oddziałów 7 pp. W nocy podciągnięto dalsze działa dla wsparcia piechoty, m.in. kolejne dwa działa 152 mm ustawione do strzelania na wprost.
Noc minęła na wymianie ognia. Rankiem, na ulicy Karlińskiej (Körlinerstrasse) pojawił się niemiecki czołg ostrzeliwujący kościół św. Jerzego. Trzeba było pozbyć się tego czołgu, gdyż ogień jego luf był bardzo dokuczliwy dla Polaków. Salwy polskiego działka 45 mm nie mogły nic wskórać, dopiero ogień działa 152 mm zdołał zmusić panzera do wycofania. Ulica Wschodnia (Nettelbeck Strasse) była przestrzeliwana przez niemiecki ckm i strzelców wyborowych. Natężenie walk rosło - obrońcy wprowadzili do walki działka plot i wzmocnili ostrzał ze swych moździerzy. Po tym wyszedł niemiecki kontratak.
3 Dywizja Piechoty
W południe, Niemcy ruszyli do kolejnego ataku wspartego czołgami. Dwa czołgi podjechały pod kościół św. Jerzego. Jeden zniszczony został przez radzieckie działko 57 mm. W drugi biły rusznice. Szeregowcy z 9 pp, Pawełko i Kozak, widząc, że strzały z rusznic nie uszkadzają czołgu, przez balkon chóru wdrapali się na dach kościoła, nie draśnięci przeszli po gzymsie wzdłuż całej długości kościoła i z góry wystrzelili w kierunku czołgu 5 pocisków zapalających. Tym razem pociski przebiły górny, cieńszy pancerz czołgu. Atak został wstrzymany. Obie strony poniosły ciężkie straty - największe straty po stronie polskiej poniosła 9 kompania 9 pp, której część broniła się w murowanych szopach. Szopy zostały rozbite przez niemiecką artylerię. Mały cmentarzyk obok kościoła zasnuł się trupami Niemców.
Ogródek za murkiem - tymczasowe miejsce dowodzenia batalionu, było miejscem, gdzie schodziło się po kolei coraz więcej żołnierzy. Pojawiły się zdekompletowane załogi zniszczonych moździerzy, załogi uszkodzonych dział, pojawiło się coraz więcej rannych, których nie sposób było przetransportować przed zmierzchem. Wszędzie brakowało wody. Żołnierze żywili się kompotami znalezionymi w piwnicach pobliskich domów.
"Szosą śmierci" (ul. Krzywoustego) działami pancernymi nadciągało zaopatrzenie w amunicję, granaty, wodę. Wszystko rozładowywane było pod osłoną barykady blokującej szosę. Z powrotem jechały załadowane rannymi żołnierzami. O zmierzchu Niemcy zaatakowali ponownie. Tym razem bez artylerii i czołgów, ale z całym impetem. Blask rakiet oświetlił polskie pozycje. Nagle znaleźli się nawet w kościele św. Jerzego. Przechodzili przez cmentarzyk, pojawiali się pod barykadą na szosie. Gdy Polacy oprzytomnieli, do ataku ruszyli lżej ranni. Posuwanie się niemieckiego ataku zatrzymano. Jak Niemcy przedostali się do kościoła? Otóż podziemnym lochem prowadzącym z cmentarza. Główną nawę trzeba było zdobywać ponownie. Polacy zepchnęli wroga, ten wycofał się owym tunelem. Km ustawiony przed wyjściem z tunelu odciął tą drogę. W walce ciężko ranny został dowódca 9 kom chor. Dudar, dowództwo po nim w kościele objął sierż. Dąbrowski. Odparcie tego ataku było przełomem w walce o ten przyczółek. Niemcy w nocy próbowali raz jeszcze ataku na kościół. Niemieckie czołgi przedarły się pod mury świątyni gdzie zrzucono bańki z benzyną, które później podpalono. W czasie walki i gaszenia pożaru ranny w szyję został sierż. Dąbrowski. Kościół pozostał w rękach polskich. Atak ten był jedenastym i ostatnim atakiem Niemców. Na przyczółku pojawił się oficer gospodarczy 3 bat - chor. Szyszko ze swoją kuchnią polową. Kopyta koni kazał owinąć szmatami, gdyż według niego - Niemcy wstrzelani w szosę potrafili trafiać "na słuch". Z meldunków wynikało, że w tym dniu oddziały 3 DP w rejonie kościoła straciły około 55 zabitych i 126 rannych. Polacy straty przeciwnika oceniali na około 500 ludzi.
Natarcie na koszary
Tymczasem 14 pp 6 DP próbował oskrzydlić zabudowania "białych koszar" bronionych przez część batalionu "Hempel" i marynarzy. 2 batalion atakujący przez Przedmieście Złotowskie, po przełamaniu pierwszej linii umocnień, dotarł do rowu przeciwczołgowego po zachodniej stronie koszar. 1 i 3 batalion próbował ataku wzdłuż ul. Trzebiatowskiej. Od głównego celu ataku dzieliła żołnierzy, standartowo jak na przedmieścia Kołobrzegu, szeroka, otwarta, podmokła łąka, której sforsowanie było niemożliwe przez ostrzał z koszar. Dojście do koszar zagradzał jeszcze bardzo długi, piętrowy budynek z którego Niemcy ostrzeliwali z jednej strony łąkę, a z drugiej dojście ulicą Artyleryjską. Bardzo pomocny okazał się tu działon dywizyjnej "siedemdziesiątki szóstki" z 8 baterii 23 pal dowodzonej przez plut. Marcina Pietruszkę. Część pułku artylerii dywizyjnej rozdzielono pomiędzy atakujące bataliony, by wspomagały je przy natarciu. M.in. właśnie działon plut. Pietruszki wspierał najpierw 9 kom 18 pp dowodzoną przez por. Babulę, która jako pierwsza szturmowała rejon ulicy Trzebiatowskiej, a później idącą śladem 9 kompanii - grupę szturmową 1 batalionu 14 pp. Grupa ta wraz z pododdziałami 3 bat, nie mogła otworzyć sobie drogi ku wschodniej stronie koszar. Dojście blokował ogień broni maszynowej z długiego budynku nazwanego przez polskich żołnierzy "długim domem". Właśnie plut. Pietruszka po zajęciu dogodnych pozycji kilkoma celnymi strzałami pociskami burzącymi zdołał zniszczyć strzelające z okien "długiego domu" karabiny maszynowe. Podczas ataku 14 pp na tyły koszar próbował się dostać 1 batalion 16 pp. Nacierano przez otwartą przestrzeń, w stronę grupy domków skąd jeszcze do niedawna atakowali Niemcy. Po chwili ataku, odezwali się obrońcy. Ckm-y, rusznice i moździerze próbowały dać osłonę atakującym, lecz i tak batalion został zmuszony do odwrotu. W czasie tego ataku poległo 7 żołnierzy, a rany odniosło 19.
Po opanowaniu tego domu wraz ze skrzyżowaniem ulic Artyleryjskiej i Trzebiatowskiej, uzyskano dogodne pozycje wyjściowe do szturmu "białych koszar" od wschodu. Po zachodniej stronie koszar zdołał wbić się w niemiecka obronę dworca towarowego batalion szkolny pod dowództwem por. Wersockiego. Ułatwiło to również walkę oddziałom 14 pp. W tym dniu straty 16 pp wynosiły 15 zabitych i 44 rannych. Niemcy stracili za to pozycję przesłania koszar oraz wg polskich danych ok. 200 żołnierzy i 39 wziętych do niewoli.
16 pułk piechoty
Po kolejnym dniu walk w batalionach 16 pp zastanawiano się nad sposobem ataku na następny dzień. 12 marca miał być dniem ostatecznego ataku. W oddziałach dokonywano przesunięć personalnych, by działania następnego dnia były jak najbardziej skuteczne. Wiadomym było, że bez wsparcia dział większego kalibru prowadzących ogień na wprost, nie będzie można liczyć na sukces. W tym celu, saperzy przygotowali przejścia w wale strzelnicy, by można było podprowadzić blisko działa. W planach było również oskrzydlenie Niemców na strzelnicy drogą północną - plażą i wydmami. Zadanie to przypaść miało 2 kompani fizylierów.
W sztabie pułku, major Diergunow był zdania, że nadmorski kierunek ataku jest cały czas najbardziej obiecujący dla pułku. Tymczasem kpt. Wołk, w przeciwieństwie do Diergunowa, znający sytuację jaka jest na pierwszej linii, był zdania, że zdobycie przez 1 batalion grupy domków na prawym skrzydle da lepsze możliwości i perspektywy. Diergunow przystał na to i wzmocnił 1 batalion o 1 kompanię fizylierów (tymczasowy dowódca chor. Adama Mejora), pułkową kompanię armat 45 mm (kpt. Feliks Burajko), baterię dział 76mm (kpt. Grzegorz Kuszczenko) oraz drużynę fugasowych miotaczy ognia. Po takim wzmocnieniu batalionu, mjr. Diergunow dodał mu kolejne zadania - atakując w kierunku północno-wschodnim, batalion ma dotrzeć do Więceminki, potem posuwać się wzdłuż niej w stronę parku, by okrążyć Niemców na strzelnicy i tym samym ułatwić atak batalionów wzdłuż wybrzeża.
Jeszcze przed kolejnym dniem, pod osłoną ciemności, kpt. Wołk postanowił zaatakować kolejne trzy budynki przy ulicy Szczecińskiej, co dałoby dużo lepszą pozycję wyjściową następnego dnia. Atak miała wesprzeć drużyna fugasowych miotaczy ognia st. sierż. Pinkusa Studenberga. Miotacze FOG-2 ustawiono na pozycjach. Ruszyła do przodu 1 kompania ppor. Stanisława Zaleskiego. Przed nimi była ok.100-metrowa przestrzeń, po niej były już ogrodzenia budynków. Polacy nie uszli daleko, ponieważ Niemcy również wypuścili atak w tej samej linii. Szczęśliwie dla 1 kompanii, spotkanie z liczniejszą grupą Niemców odbyło się blisko polskiej linii wyjściowej. Po krótkiej walce na odkrytej przestrzeni Polacy wycofali się. Niemcy po uporządkowaniu szyków ruszyli za nimi. W tym momencie odezwały się polskie miotacze ognia. Ogień FOG-ów sięgnął atakujących. Efekt miotaczy był jak zwykle paraliżujący - Niemcy wycofali się, zostawiając na polu kilku poległych.
Jakimś cudem podczas tego starcia, żaden z Polaków nie został poważniej ranny.
* * *
Właśnie 11 marca odbył się jeden z nielicznych nalotów polskich samolotów - grupy samolotów szturmowych zrzuciły łącznie ponad 1661 bomb różnej masy - od 2,5 kg (ppanc.) do 100 kg. Nalot nie przyniósł jednak specjalnych efektów. 3 samoloty zostały uszkodzone ogniem artylerii plot. i jeden z nich wylądował przymusowo w rejonie Koszalina. W nocy nadleciało również 20 samolotów PO-2 i dokonało nalotu na rejon portu, zrzucając około 95 bomb o wadze 25 i 50 kg. W wyniku tego nalotu zatonęły dwie niemieckie barki.
Obsługa pułkowego działa 76mm w akcji. Jeden z żołnierzy ma na plecach MP-40.
Koszary przy ulicy Koszalińskiej - widok z lotu ptaka. Niemcy nazywali je 'Koszarami Waldenfelsa'. Na ich terenie mieściły się warsztaty remontowe pojazdów pancernych. Obecnie 8 Batalion Remontowy. © Przemek Dawid.
"Szosa śmierci" - obecnie ulica Krzywoustego, za skrzyżowaniem z Budzistowem w kierunku miasta.
Stanowisko batalionowych moździerzy.