Twierdza Kołobrzeg

Polacy pod Kolbergiem

Żołnierze Polscy z 1 Pułku Piechoty, zmierzający pod Kołobrzeg, mieli już doświadczenie w walkach o Gdańsk. Pułkiem dowodził książę pułkownik Antoni Paweł Sułkowski (1785-1836), późniejszy generał Dywizji Księstwa Warszawskiego, naczelny wódz wojsk polskich Księstwa Warszawskiego.


Pułk wystawił na własny koszt, płacąc za mundury, broń i przeszkolenie. W początkowym etapie, sam Sułkowski nie był faktycznym dowódcą. Uczył się fachu wojskowego przy byłym legioniście Julianie Sierawskim, który faktycznie dowodził żołnierzami. Pułk składał się z dwóch batalionów, a każdy batalion z ośmiu kompanii. W każdym batalionie, kompaniami wyborczymi były kompanie grenadierów i woltyżerów, pozostałe były fizylierskie.

Z początkiem wiosny 1807 roku, sytuacja wojsk oblegających nie wyglądała najlepiej. Winę za to ponosili dowódcy francuscy, którzy wiedząc o ważnej funkcji portu kołobrzeskiego w planach koalicji antynapoleońskiej, lekceważyli naturalne warunki obronne miasta. Od początku, blokada twierdzy była nie tylko nieskuteczna, ale również oblegający nie mogli zagrozić miastu, gdyż nie mieli do tego sił i środków. Te zaczęto ściągać na wiosnę. I tak 20 kwietnia pod Kołobrzegiem zameldował się 1 batalion 1 Pułku Piechoty, nazywany tu polskim. Drugi batalion domaszerował nieco później. Polacy zamknęli blokadę twierdzy od północy, od strony Kołobrzeskiego Lasu w okolicach obecnego Solnego Bagna. Do tej pory ten teren jedynie patrolowano, a partyzantka von Schilla lepiej znała okoliczne bagna i przedzierała się w kierunku Bagicza. Teraz było to niemożliwe. Jednak Polacy objęli teren niezwykle trudny, bagienny, utrudniający obozowanie. Bardzo szybko zaczęli chorować na febrę (malarię). W dodatku, z morza od czasu do czasu ostrzeliwała ich szwedzka fregata. Tak było 15 maja, gdy fregata „Der Fahrmann” (po latach wiemy, że to była jednak fregata "af Chapman") z 46 armatami na pokładzie o wagomiarze 36 i 24 funtów zbombardowała polski obóz.

W „Gazecie Poznańskiej” i „Gazecie Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” z maja 1807 roku odnotowano: „Rozwinięte chorągwie polskie na brzegach Morza Bałtyckiego szczególniejszy sprawiły widok”. O północy 3 maja 1807 roku dzień Konstytucji uczcili według autora frontowej informacji, sami Prusacy, którzy „rozpoczęli uroczystość kilkoma wystrzałami, lecz odparci, przyznać musieli, że odwadze Polaków, Prusak ustąpić musi”.

Wykonano ołtarz polowy, przy którym uroczystą mszę w warunkach frontowych odprawił o godzinie 10.00 kapelan pułku – ksiądz Ignacy Przybylski. W homilii przemówił do żołnierzy takimi słowami:
„Żołnierze polscy! Pod Kolbergiem obozujemy. Od czasów Chrobrego nasz regiment na łonie województw Gnieźnieńskiego i Poznańskiego utworzony, pierwszy chorągwie wojskowe polskie na Pomorzu rozwija. Dzień 3 maja na pobrzeżu Morza Bałtyckiego, a co większa pod murami Kolberga obchodzimy. Dzień dzisiejszy dla nas wszystkich jest ważnym. Tron dziedziczny, zbliżenie mieszkańców Polski do siebie, i wolność rozumna, są dziełem sławnej konstytucji. Dzień 3 maja był dla nas pierwszy sławy i zguby. Skoro naród pokazał, iż zrzeka się bezrządu, który go od czasów Ludwika Węgierskiego w oczach oświeconej Europy poniżał, samodziercy pograniczni, natychmiast nas niezgodnych, a zatem niedołężnych pochłonęły. Gniliśmy przeszło lat dwanaście w zgubnej spokojności, oprócz cząstki walecznej prawych synów ojczyzny, którzy pod chorągwiami francuskimi zgromadzeni, sławę, język i imię narodu w obcych częściach ziemi swą odwagą, pod przewodnictwem Dąbrowskiego utrzymać umieli. Napoleon Wielki kajdany tyranii swym orężem pokruszył. Dzięki nieskończone niech będą Opatrzności Najwyższej, że tego nadzwyczajnego bohatera na poprawę i uszczęśliwienie świata zesłać raczyła. Z jego łaski jesteśmy znowu Polakami. Wy, żołnierze regimentu pierwszego, szczególnie dowodzicie, że Polak w Europie istnieć powinien”. Resztę dnia, żołnierze „spędzili wesoło”, ile samo miejsce obozowania wokół bagien i nieprzyjaciel pozwalał.

Wraz ze wzmocnieniem korpusu oblegającego twierdzę, Napoleon zażądał nie tylko blokowania miasta, ale również rozpoczęcia oblężenia. Łatwo było powiedzieć, trudniej wykonać. Od linii Zieleniewo-Mirocice-Las Kołobrzeski w kierunku twierdzy rozciągały się bagna. Okolice były i tak zalane przez Parsętę, gdyż na Batardau spuszczono wszystkie stawidła. Podejście pod wały twierdzy było niemożliwe. Zbyt silny był ogień fortyfikacji głównych, ale nie tylko. Jedyne wzniesienie w okolicy miasta, na oczach oblegających, zamieniono w dużą fortyfikację polową. To Fort Wilczy, a de facto Szaniec Wilczy, obecnie amfiteatr. Zaprojektował go mjr inż. Müller na początku 1807 roku. Budowano go jeszcze w czasie blokady twierdzy. Projekt fortu zakładał realizację inwestycji na planie czteroramiennej gwiazdy. Ramiona jej miały mieć formę blokhauzów, gdzie każdy wyposażony miał być w trzy armaty. Maksymalna obsada fortu wynosiła 200 żołnierzy i 9 armat. Z racji tego, że czas naglił, zrezygnowano z jednego blokhauzu od strony twierdzy. W jego miejsce zbudowano wejście do fortu w formie mostu stałego, barykadowanego tzw. hiszpańskim rycerzem - poziomą belką z zaostrzonymi kołkami. W końcu fort otrzymał formę lunety, czyli dzieła otwartego od tyłu. Szaniec otoczony był 3-metrowym wałem oraz suchym rowem z palisadą. Rów liczył 2,5 metra głębokości i 7 metrów szerokości. Oprócz tego fort otoczony był jeszcze trzema rzędami wilczych dołów.

Pierwsze ataki na Fort Wilczy obyły się 7 i 18 maja 1807 roku. Francuski generał Loison podczas oblężenia, zamierzał zdobyć Kołobrzeg od wschodu. Na jego drodze stał nowo zbudowany fort. Loison próbował zdobyć go frontalnym atakiem (7 maja) – jednak bezskutecznie. Ranny został wówczas kapitan Franciszek Dzierżykraj Morawski: „z wielką odwagą na nieprzyjaciela idąc, został w ramię lekko ranny”. Generał Loison w swoim rozkazie z 8 maja napisał, że „oświadcza najszczególniejsze ukontentowanie swoje z okazanej odwagi 50 Polakom, którzy wytrzymali natarczywość jazdy nieprzyjacielskiej i do cofnięcia ją przymusili”. Kapitan Morawski otrzymał za ranę Krzyż Virtutti Militari, a książę Antoni Paweł Sułkowski raportował do generała Jana Henryka Dąbrowskiego: „Z wielkim ukontentowaniem przyłączam Panu Generałowi do powinnego raportu moje doniesienie, pewnie jemu równie jak mnie miłe, iż Polak jak wszędzie, tak i pod Kolbergiem swoje męstwo wspólnie wojującym narodom okazać umiał. Dzień 7 maja, którego z Prusakami potyczkę mieliśmy, chlubny był dla pierwszego regimentu. Do zadziwienia widziałem naszych żołnierzy odważnych”.

Drugi atak (noc z 17 na 18 maja) przyniósł przejściowy sukces - atakujący zdobyli fort (jako pierwszy wdarł się do fortu Polak Sokołowski). Poległo 160 Prusaków, a 80 żołnierzy wzięto do niewoli wraz z dowódcą fortu – porucznikiem Rahde. Rozpoczęto prace ziemne w fortyfikacji, aby przystosować ją do strzelania w kierunku twierdzy. W tym czasie, Prusacy przygotowali akcję mającą na celu odbicie fortu. Wzięło w niej udział ponad 700 pruskich żołnierzy. Gdy doszło do walki, Polacy mieli problem z utrzymaniem fortu. Zawiedli w tym momencie Wirtemberczycy, którzy w najważniejszym momencie zaczęli strzelać do swoich towarzyszy broni - Włochów. To była krwawa noc. Prusacy stracili 159 ludzie, a oblegający twierdzę 151. Rannych było dwóch Polaków: kpt. Majewski i por. Loga. Załoga pruska odzyskała Fort Wilczy.

Generał Loison zdał sobie sprawę ze znikomej wartości swych wojsk. Postanowił zrezygnować z frontalnych ataków i zdobyć fort przez oblężenie. Kierownictwo nad pracami inżynieryjnymi prowadził generał brygady Chamberlhiac. Prusacy zdali sobie sprawę z powagi sytuacji i postanowili zaatakować na tyłach. Do desantu wybrano obóz polski, a dokonać go miała szwedzka fregata. Tym razem jednak Polacy byli przygotowani do obrony. Dostali 4 moździerze, dzięki którym byli w stanie odeprzeć atak bez strat we własnych szeregach. Fregata musiała się wycofać. Generał Loison raportował: „Mam dużo słów pochwały dla oddziałów, a szczególnie dla Polaków, którzy zawsze są bardzo zaangażowani. Odparli oni zdecydowanie atak skierowanych na ich tyły”.

11 czerwca rozpoczął się atak na Fort Wilczy. Udział wzięło w nim, obok pozostałych wojsk, 400 polskich żołnierzy. W nocy miała miejsce kanonada artyleryjska. Prusacy mieli przewagę w artylerii, zwłaszcza że z morza oblegających ostrzeliwała szwedzka fregata. Około południa zaczęły milknąć działa Fortu Wilczego. O 16 artyleria ucichła ostatecznie. Oblegający wygrali ten pojedynek. Gdy przygotowano się do dalszego działania, z fortu wyszedł parlamentariusz, prosząc o trzygodzinne zawieszenie broni, aby rannych przenieść do twierdzy. Nie było na to zgody. Prusakom zaproponowano albo kapitulację, albo dalszy ostrzał. Doskonale było wiadomo, że nie tyle o wyniesienie rannych chodzi, co uzupełnienie fortu nowymi siłami. Generał Loison, dowodzący oblężeniem Kołobrzegu wysłał do fortu komunikat, że w ramach kapitulacji gwarantuje wolne odejście ludzi ze sprzętem, a w przypadku jej odrzucenia, w ciągu godziny ruszy natarcie na fort. Gdy już wojska oblężnicze przygotowywały się do wymarszu na Fort Wilczy, pojawiła się na nim biała flaga. Na czas rozmów z Prusakami obowiązywało zawieszenie broni. Ustalono, że załoga fortu wycofa się do twierdzy, fort przypada wojskom oblegającym, do godziny 10.00 do 12 czerwca obowiązuje zawieszenie broni. Straty pruskie w wyniku ostrzału wynosiły ponad 100 żołnierzy.

Żołnierze oblegający natychmiast przystąpili do prac ziemnych, mających na celu odwrócenie fortu w kierunku twierdzy i przystosowanie go do ostrzeliwania miasta. Ziemię pobierano z wnętrza fortu, w wyniku czego go pogłębiono, ale również doprowadziło to do ekshumacji wielu poległych członków załogi Fortu Wilczego, którzy byli w nim grzebani. Gdy prace trwały w najlepsze, nagle w kierunku fortu odezwała się artyleria twierdzy. Tak opisuje to generał Loison: „Około godziny 22.00 komendant Kołobrzegu, bez żadnej przyczyny, ponieważ myśmy nie naruszyli żadnego artykułu zawieszenia broni, otworzył ogień do fortu. Wysłałem mu parlamentariusza ze skargą na to złamanie układu, nie zechciał go przyjąć i poszedł tak daleko w łamaniu praw wojennych, że strzelił natychmiast do oficera”. Prac nie przerwano, tak że rano wały fortu zostały podwyższone, od wschodu przebito wejście do tej fortyfikacji i połączono ją z systemem paraleli i sap. Fort nadal był ostrzeliwany, a 24-funtowa kula zmiażdżyła udo generała Piotra Teulié. Został przewieziony do szpitala w Stramnicy, gdzie wkrótce zmarł. Zginęło jeszcze dwóch innych żołnierzy, a trzech było rannych. Wysocy oficerowie pisali w raportach o chęci zemsty za złamanie zawieszenia broni przez komendanta Gneisenaua. Analizę tego, co stało się w nocy z 11 na 12 czerwca 1807 roku doskonale przeprowadził H. Kroczyński. W niemieckiej historiografii przyjęte bowiem zostało, że to wojska oblegające złamały porozumienie. Tymczasem w historiografii francuskiej uznaje się, że słowa nie dotrzymali Prusacy. Kroczyński dotarł do rękopisu nieznanego pruskiego oficera, który ten rozdźwięk między stronami wyjaśnia tak: „W warunkach zawieszenia broni zapomniano wyraźnie zaznaczyć, że wszystkie prace na ten czas zostają wstrzymane. To naszym zdaniem powinno być oczywiste, ale nieprzyjaciel zaraz po zajęciu Fortu Wilczego rozpoczął roboty”. Okazuje się więc, że strony różnie interpretowały owo zawieszenie broni, przy czym jak słusznie zaznacza Kroczyński, oficer pruski, znający prawa wojny, użył słowa „zapomniano”, a więc strona pruska nie uściśliła warunków, o czym wiedzieli oficerowie pruscy, ale Gneisenau wykorzystał to przeciwko oblegającym. Zamiast wysłać parlamentariusza, rozpoczął ostrzał. Wina więc leży w tym przypadku po stronie pruskiej.

12 czerwca trwały pilne prace nad udoskonaleniem fortu, który otrzymał nazwę Fortu Loisona. Wiemy, że w pracach brali udział także Polacy, zwłaszcza 13 czerwca. Gdy wzmacniano jeden z blokhauzów, zawalił się jego przeciążony strop, przygniatając polskiego żołnierza. 14 czerwca Prusacy ruszyli z zadaniem odbicia utraconego fortu. Pełnili w nim służbę Sasi, do których nie było dużego zaufania. Oskarżano ich, że gdyby tylko mieli okazję, przeszliby na stronę pruską. Gdy zaatakowali żołnierze przybyli z twierdzy, załoga saska krzyczała, że się poddaje. Wśród wojsk oblegających zapanował bałagan. Atak dwóch włoskich pułków liniowych załamał się, co naczelny dowódca nazwał tchórzliwością. Wreszcie do walki ruszył sam generał Loison z kompanią grenadierów ze Stramnicy i z pierwszym polskim batalionem. Polacy nie mieli jednak dowódcy. Podpułkownik Sielski w wyniku poddania fortu trafił do pruskiej niewoli. Tak opisuje to Loison: „Kiedy zorientowałem się, że w wyniku bardzo silnego i dobrze kierowanego ognia nieprzyjaciel zaczął się wahać, stanąłem na czele grenadierów i Polaków, aby pójść na fort. Grenadierzy zawahali się, ale dzielni Polacy dali im przykład i fort został odzyskany. Biliśmy się do godziny 7.00 rano. To odzyskanie fortu zawdzięczamy artylerii i brawurze Polaków”. Straty po obu stronach były wysokie. Oblegający stracili 234 żołnierzy, Prusacy 221. W tych walkach poległ kapitan Karol W.E. Waldenfels - zastępca komendanta twierdzy.

Odbicie fortu pozwoliło na rozpoczęcie prac inżynieryjnych w kierunku fortyfikacji głównych twierdzy. Denerwowały one Prusaków, którzy atakowali w tych kierunkach, na szczęście bezskutecznie. Wreszcie, dowództwo twierdzy postanowiło ostatecznie rozprawić się z fortem. Atak wyprowadzono 19 czerwca wieczorem. Tym razem pozycje na bagnach niecelnie ostrzeliwała fregata szwedzka. Gdy Prusacy zbliżyli się na odległość strzału, załoga fortu otworzyła ogień, a pozostałe oddziały zaczęły otaczać nacierających, dokonując, jak pisze H. Kroczyński, krwawej łaźni. W walkach o fort zginęło od 300 do 400 Prusaków, gdy załoga fortu straciła 3 poległych i 8 rannych. Od tej pory, inicjatywa po wschodniej stronie twierdzy należała do oblegających.

Kolejne działania wojsk oblegających skupiły się na porcie, który został zdobyty, a natarcie ruszyło na wszystkich odcinkach. 1 lipca, od wschodu, żołnierze mieli za cel zdobyć Szaniec Ceglany (teren dawnego „Medyka”), który znajdował się na linii Fortu Wilczego (Loisona). Szańca broniło około 200 grenadierów z Batalionu Waldenfelsa. W wyniku nieprawidłowo przeprowadzonego manewru, Prusacy odrzucili oblegających szaniec i zdołali go utrzymać. Ponieważ Gneisenau odrzucił propozycję poddania twierdzy, na miasto w nocy z 1 na 2 lipca skierowano całą artylerię oblężniczą, niszcząc zabudowę Kołobrzegu. Ogień skierowano także na obiekty wojskowe, zwłaszcza Fort Ujście. Zniszczono również działa i załogi Przyczółku Mostowego, Bastionu Pomorze (dziś Park Jana Henryka Dąbrowskiego), Bastionu Nowa Marchia i Bastionu Prusy. 2 lipca o godzinie 14 ruszyło ostateczne natarcie. Żołnierze zaatakowali Szaniec Ceglany. W tym działaniu najpewniej brali też udział Polacy. Główne natarcie skupiło się od strony Lęborskiego Przedmieścia. Walki były zacięte i toczyły się w dużej części na fortyfikacjach głównych twierdzy. Jednak około godziny 15 na Forcie Wilczym (Loisona) pojawiła się biała flaga. Wkrótce białe flagi wywieszono na fortyfikacjach twierdzy. To efekt wiadomości o zawieszeniu broni pomiędzy Napoleonem a Fryderykiem Wilhelmem III w Tylży. Zaprzestano walki, a oddziały wycofały się na pozycje wyjściowe. Artykuł trzeci umowy pomiędzy stronami precyzował: „W twierdzach Kołobrzeg, Grudziądz i Pilawa pozostaną rzeczy w takim stanie, w jakim są teraz. Ani jedna, ani druga strona nie może sypać nowych szańców; żadne posiłki, potrzeby wojenne, zapasy żywności dla ludzi lub koni nie mogą być do żadnej z tych twierdz sprowadzane”. W Kołobrzegu, dowódcy spotkali się celem ustalenia linii demarkacyjnej. Ustalono stan posiadania z 1 lipca. Część oddziałów francuskich wycofano. Pod twierdzą pozostało 5500 żołnierzy, w tym pułk polski.

9 lipca 1807 roku zawarto pokój w Tylży. Oblężenie zostało zwinięte. Polacy jeszcze przez pewien czas przebywali w okolicach Kołobrzegu, choć opuścili obóz w Kołobrzeskim Lesie. Wiemy, że jeszcze 18 lipca dowództwo pułku stacjonowało w Świdwinie. Zbierano żołnierzy ze szpitali, a wkrótce pułk stawił się w swoim garnizonie w Lesznie.

Tak kończy się polska karta historii w walkach o Twierdzę Kołobrzeg. Polacy wykazali się odwagą i rzemiosłem wojennym licząc na to, że to spowoduje odrodzenie się państwa Polskiego. Tu obchodzono 16 rocznicę Konstytucji 3 Maja. Nadzieje jednak na odzyskanie niepodległości szybko rozwiał wiatr historii. Od walk o twierdzę do 11 listopada 1918 roku musi upłynąć jeszcze 111 lat.

Robert Dziemba

Źródła ilustracji:
archiwum autora, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, Ministerstwo Obrony Narodowej, Przemek Dawid



Przedpole Twierdzy Kołobrzeg w początkach 1807 roku, akwarela L.A. Hessa ze zbiorów Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego, Nr 42 z 26 maja 1807 r.
Fort Wilczy wg rysunku Otto Rubowa.
Obóz polski pomiędzy lasem a morzem, stan obecny, widok z lotu ptaka.
Ksiądz Ignacy Przybylski.
Książę pułkownik Antoni Paweł Sułkowski.
Mapa oblężenia wg H. Kroczyńskiego.

Administratorem danych osobowych jest Fundacja „Historia Kołobrzegu - Pamięć i Tożsamość Miasta” z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 6711817046. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres fundacja@historiakolobrzegu.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa..

Copyright © 2015-2022 Fundacja Historia Kołobrzegu, fundacja@historiakolobrzegu.pl, tel. 500 166 222. Wszelkie prawa zastrzeżone.