Twierdza Kołobrzeg

Kołobrzeg a tożsamość historyczna

„Naszym ojcom wystarczały ryby słone i cuchnące” – pisał w swojej kronice Gall Anonim. My po świeże jakoś się nie dobijamy. Rzecz o problemie z historią Kołobrzegu wśród współczesnych.


Rozwój turystyczny miasta nad Parsętą powoduje wzrost powszechnego zainteresowania jego historią. Warto podkreślić, że duży udział w tym procesie zajmuje historia oparta na rekonstrukcji i militariach. W epoce gwałtownego rozwoju technologii i ogromnego nasycenia urządzeniami do komunikacji internetowej, dostęp do dokumentów historycznych, map, zdjęć, a także niezliczonej liczby publikacji zmienia zapotrzebowanie ludzi na dostęp do historii. Na tym tle, sale pamięci czy muzea oparte na archaicznych metodach ekspozycji, ocierają się o marginalizację lub brak zainteresowania. Świat cyfrowy pozwala nam na zatarcie granic rzeczywistości, na wcielanie się w różne postaci, epoki, na realizację różnych scenariuszy. Możemy być rzymskim wojownikiem, a innym razem dowódcą czołgu – żadnych ograniczeń, a jakość granicząca ze złudzeniem prawdziwości wydarzeń.

Autor wspomniał o militariach i nie bez powodu. Bezsprzecznie zauważamy wzrost zainteresowania turystyką militarną, do miejscowości i obiektów o charakterze wojskowym przybywa coraz więcej turystów. Militarna turystyka kulturowa jest dziś ważną częścią polskiej turystyki. To w granicach naszego kraju znajduje się około 16 tysięcy przeróżnych obiektów fortyfikacyjnych [1]. Obok zamków, murów obronnych, twierdz i ich pozostałości, mamy wiele muzeów wojskowych i skansenów, cmentarzy wojennych, pikników i imprez o charakterze militarnym. Autorzy wielu opracowań wskazują nasz kraj jako europejski skansen sztuki fortyfikacyjnej [2], okraszony wieloma wielkimi bitwami, polityką wielkich mocarstw, itd. Takim szczególnym miastem jest m.in. Kołobrzeg. Niestety, nasz potencjał, w przeciwieństwie do wielu innych zakątków Polski, ograniczył się do Muzeum Oręża Polskiego. Reszta przez lata była ograniczana albo ze względu na tzw. „wrogą metrykę”, a więc przynależność danych fortyfikacji i wydarzeń do wrogiej polityki Niemiec, albo niezgodną z bieżącą polityką i orientacją historyczną, jak kołobrzeski „Bastion”. W efekcie, jesteśmy pod tym względem mocno zacofani. Gdy w innym częściach kraju militarna turystyka kulturowa kwitnie, u nas podkopuje się jej fundamenty, dalej siermiężnie pokazując solankę i borowinę…

My Słowianie…
Fundamentem założycielskim Kołobrzegu po 1945 roku jest mit zaślubin Polski z morzem, jaki dokonał się 18 marca. Mit ten nawiązuje do wojów Krzywoustego. Ci oblegali gród kołobrzeski dwukrotnie: w 1103 i 1107 roku. Za pierwszym razem, splądrowali podgrodzie [3]. W roku 1107 mieszkańcy grodu wyszli na czele z księciem. Czy był nim książę pomorski Warcisław I, wymieniany przez żywociarzy św. Ottona niemal 20 lat podczas chrystianizacji miast pomorskich – tego nie wiemy [4]. To z pierwszych lat XII wieku ma pochodzić pieśń wojów, którą w swej kronice przytacza Gall Anonim:

„Naszym przodkom wystarczyły ryby słone i cuchnące,
My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!
Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali,
A nas burza nie odstrasza ni szum groźny morskiej fali.
Nasi ojce na jedzenie urządzali polowanie,
A my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!”.

W powojennych latach pieśń ta była niezwykle popularna w Kołobrzegu. Dowodziła polskości tych ziem i ich związku z państwem piastowskim. Był to jednak okres krótkotrwały. W literaturze rzadko podkreśla się przyczyny odpadnięcia Pomorza od Polski. Obok śmierci księcia Bolesława Krzywoustego i podziału dzielnicowego w 1138 roku, warto tu także wskazać na zabójstwo księcia pomorskiego Warcisława, którego walka z poganami i powiększanie terytorium jego państwa kosztem pogańskich Wieletów przysporzyły mu wielu wrogów [5]. W jednym więc czasie odeszło trzech ważnych dla Pomorza polityków: Krzywousty, Otton z Bambergu i Warcisław. Polska przestała być dla Pomorzan groźna i mogli oni liczyć na niezależność od Piastów, których kraj stawał się terytorium chaosu i walki o władzę. Nie lepiej było na samym Pomorzu, atakowanym przez Duńczyków, jednakże ta historia jest już poza naszym zainteresowaniem. Podsumowując ten wątek, należy wskazać że Pomorze w początku XII wieku weszło do Polski w wyniku akcji militarnej, a następnie poprzez narzucenie pod ramieniem zbrojnym nowej wiary chrześcijańskiej. Wraz z rozproszeniem aparatu przymusu, polityka Pomorza uniezależniła się od Polski.

Gdy w marcu 1945 roku na Forcie Ujście przed zaślubinami z morzem przemawiał ppłk Piotr Jaroszewicz, wypowiedział słowa, które w kolejnych latach zostały mocno osłabione, a dziś rzadko cytowane są w całości:
Od przeszło 8 wieków nie stąpała tu stopa polskiego żołnierza. W tym miejscu, gdzie widzicie mury fortecy, stał niegdyś drewniany gród słowiański. W 1000-ym roku założył Bolesław Chrobry biskupstwo w Kołobrzegu [6]. To jest odwiecznie polska ziemia. Tu nad polski Bałtyk prowadzi szlak wytyczony przez wielkich piastowskich polityków i wodzów – Chrobrego i Krzywoustego. Nieszczęściem późniejszych wieków był odwrót naszej polityki od morza i skierowanie naszej ekspansji na wschód. To w znacznej mierze była robota Niemców – poróżnić Słowian między sobą. Wychodziło to zawsze na korzyść tylko Niemcom. Nas kosztowało to dwukrotnie utratę niepodległości.
Dziś polski żołnierz wrócił do Kołobrzegu nad Bałtyk. Wrócił, doszedł tu tylko dzięki bezwzględnej walce z Niemcem – walce na śmierć i życie, tylko dzięki sojuszowi bojowemu z bratnimi narodami Związku Radzieckiego.
Zapamiętajcie sobie: To jest historia. Kiedyś o tym dzisiejszym dniu przyszłe pokolenia będą mówić ze czcią, jak my mówimy o naszych wielkich przodkach. Wy tworzycie historię jak niegdyś tworzył ją Chrobry i Krzywousty. Tworzycie ją, bo poszliście słuszną drogą od Oki do Bałtyku, a nie okrężną przez piaski Iranu i bagna Włoch. Dlatego zdobyliście Kołobrzeg” [7].

Powyższe słowa miały bardzo mocny wymiar polityczny, ale wraz ze zmianą kursu politycznego PRL, podziałem na dobre Niemcy wschodnie i złe zachodnie, były politycznie niepoprawne [8]. Skąd inąd, w zakresie samego oddalenia się polskiego zainteresowania Ziemią Kołobrzeską, do czego nawiązywał Jaroszewicz, warto jego słowa skonfrontować z fragmentem kroniki Jana Długosza:
I ja, piszący te Kroniki, czuję niemałą pociechę z ukończenia wojny pruskiej, z odzyskania krajów z dawna od Królestwa Polskiego odpadłych, z przyłączenia Prus do Polski, bolało mnie to bowiem, że Królestwo Polskie szarpały dotąd i rozrywały rozmaite ludy i narody; teraz szczęśliwym mienię siebie i swoich współczesnych, że oczy nasze oglądają połączenie tych krajów ojczystych w jedną całość; lecz byłbym szczęśliwszy, gdyby doczekał za łaską Bożą odzyskania i zjednoczenia z Polską Śląska, ziemi lubuskiej i słupskiej: z radością zstępowałbym do grobu i słodszy miałbym w nim odpoczynek".
Widać tu wyraźnie polskie aspiracje polityczne i terytorialne, które w żaden sposób nie obejmują Kołobrzegu, wówczas silnego ośrodka politycznego i gospodarczego Hanzy. Warto więc pochylić się nad przyczynami dominacji niemieckiej na tych terenach.

Od samego początku Pomorze było wrogie polskiej dominacji. Obecność polskiej polityki nie była tu mile widziana. Czym innym był handel z Polską, obecność szlaku solnego i inne kontakty gospodarcze. Ale takowe Kołobrzeg utrzymywał z wieloma ośrodkami, także w Niemczech czy Skandynawii. Powtórna chrystianizacja Pomorza w I połowie XII wieku przyczyniła się do naturalnych związków tej części Europy z ośrodkami zdominowanymi przez język i kulturę niemiecką jako taką. Od II połowy XII wieku, a na pewno od XIII wieku, widoczna jest również hegemonia Danii i Niemiec na Bałtyku. W dużej części niemiecki stawał się również kler [9]. W wielu miejscach lekceważy się te kwestie, ale są one niezwykle ważne. Kościół otrzymywał znaczne majątki, a klasztory i fundacje kościelne obsadzano zasadniczo duchownymi niemieckimi [10]. Ostatecznie, proces naturalnej germanizacji następował wraz z lokacją ośrodków miejskich i kolonizacją niemiecką na Pomorzu Zachodnim. Możnowładcy niemieccy otrzymywali coraz to nowe nadania. Koloniści byli sprowadzani z dalekich zakątków Niemiec, otrzymując liczne przywileje. Wreszcie, krótkowzroczna polityka książąt pomorskich wepchnęła Pomorze w objęcia Brandenburgii. Dla Kołobrzegu, lokacja nowego miasta w 1255 roku stanowi początek miasta niemieckiego, które pokonało gospodarczo i politycznie Stare Miasto. Jego mieszkańcy uznali hegemonię nowego ośrodka i przenieśli się do niego. W XIV wieku stary gród przestał istnieć, pozostała jedynie nieliczna zabudowa.

„Wroga metryka”
Do lat 90-tych XX wieku, publikacje o Twierdzy Kołobrzeg, jej zabytkach lub historii militarnej miasta przed XX wiekiem, miały charakter mocno ograniczony, a czasami wręcz wrogi, krytyczny czy wręcz złośliwy. Winą za upadek gospodarczy miasta obarczano przyłączenie Kołobrzegu do państwa brandenburskiego [11]. Zastój handlowy miał mieć źródło w zatrzymaniu kontaktów z Polską. W ogóle w Prusach wszystko rozwijało się słabo [12], co zmieniło się na początku XX wieku, jak możemy przeczytać w jednym z opracowań, dzięki istnieniu partii socjaldemokratycznej [13]. Dopiero literatura końca lat 90-tych i młodzi badacze zmienili wypaczenia historii okresu PRL wskazując, że było inaczej, niż do tej pory pisano [14]. Zauważono to, czego nie chciano zobaczyć – ogrom zniszczeń wojny trzydziestoletniej i spustoszone oraz wyludnione Pomorze Zachodnie – takie właśnie terytoria trafiły do Brandenburgii. Oczywiście, na podkreślenie zasługuje fatalna polityka elektorów wobec Pomorza, którzy polityką podatkową złupili dwa pokolenia. Naszym celem nie jest jednakże ocena słuszności polityki ani państwa Pruskiego, ani Polskiego. To pierwsze miało swój udział w wielkich wojnach i wzroście militaryzacji Europy, a to drugie, w wyniku swoich słabości wewnętrznych i wzrostu znaczenia sąsiadów, wyparowało z mapy politycznej Europy.
Po „powrocie” tych terenów do „macierzy”, rozpoczyna się systematyczna i planowa rozbiórka zniszczonego miasta. Szczególnym namaszczeniem mieszkańców cieszyła się rozbiórka obiektów pruskich, tak, że trzeba było się temu przeciwstawiać. Pod pretekstem złego stanu technicznego i zagrożenia ludności, chciano rozebrać ruinę średniowiecznej kolegiaty [15]. Przykładem głupoty i złośliwości władz, jak i socjalistycznego społeczeństwa, jest rozbiórka trzech neogotyckich kościołów, w tym polskiego kościoła św. Marcina w 1956 roku. Pomimo „na siłę” organizowanych akcji poszukiwania polskości, wbrew stanowisku katolickiej parafii, która kościół chciała odzyskać, bo był polski, rozebrano go dla uczczenia 1 maja [16]. Świątynia miała „wrogą metrykę”, a to wystarczyło, aby znalazła się na liście władz.

Część fortyfikacji pruskich rozbierano z czystej głupoty jako takiej. Tak zniknął z powierzchni ziemi Szaniec Kamienny. Wraz z nim zaczęła znikać kołobrzeska plaża wschodnia, ale wielu decydentów tych faktów nie łączyło. A potem rozebrano Batardeau. Podobno dlatego, że uszkodzili je wojskowi, ale część mieszkańców pamięta, jak niektórzy właściciele domów przy ul. Basztowej oskarżali zabytek za ograniczanie spływu wód Parsęty i zalewanie im piwnic. Prawdy nigdy nie ustalimy. Wiadomo, że obydwa zabytki rozebrano z naruszeniem polskiego prawa, co ciekawe, przy zainteresowaniu ze strony obywateli miasta, którzy nie byli w stanie zrobić nic, aby zmienić zubożanie krajobrazu historycznego Kołobrzegu. M.in. tym faktom poświęcona została książeczka H. Kroczyńskiego, po raz pierwszy obszernie omawiają ich historię [17].

Oczywistą dysproporcję pomiędzy historią nowożytną Kołobrzegu, a historią średniowieczną, obserwujemy na wystawie „Dzieje Kołobrzegu” w Muzeum Oręża Polskiego. W książce omawiającej eksponaty znajdujące się w tym dziale muzeum, na 48 stron, czasom twierdzy, było – nie było – 200 latom historii miasta, poświęcono 1 ilustrację i 5 zdań. Na samej wystawie to 1 mikry mundur, jakieś pamiątki i ta sama smutna mapa, spośród kilkudziesięciu cennych eksponatów na rynku. Nazwa „Dzieje Kołobrzegu” jest poważnym nadużyciem w tej kwestii, ale ma ona źródło właśnie w okresie PRL, wręcz ukrywaniu prawdziwej historii miasta, zamiataniem jej pod dywan jako niepoprawnej, gloryfikującej pruski militaryzm. Ta „wroga metryka” spowodowała, że to nie na muzealnikach i historykach spoczęła kwestia badania militarnej historii miasta, ale na pasjonatach i często amatorach. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że po dziś dzień nie znamy pełnej historii Twierdzy Kołobrzeg. Nie wiemy, jak przebiegał proces budowy i unowocześniania wszystkich fortyfikacji. Portal „Twierdzakolobrzeg.pl” jest jedynym de facto źródłem pełnej wiedzy o historii militarnej miasta obok książki H. Kroczyńskiego "Twierdza Kołobrzeg". To także konsekwencja „wrogiej metryki”. Inna, to fakt, że w kołobrzeskich fortyfikacjach, zamiast historii miasta, znajdziemy piracką przygodę i piwo. Działalność gastronomiczna, z jednej strony zabezpieczyła forty, z drugiej, obdarła je z historycznej godności.

Postulaty na przyszłość
Wypieranie militarnej historii Kołobrzegu z promocji miasta to poważny błąd. Promocja SPA jako takiego, jako atrakcji, czy rodzinnego Kołobrzegu, tudzież innych krótkofalowych pomysłów, szybko się wyczerpie wobec rosnącej konkurencji dla miasta nad Parsętą. Standaryzacja usług turystycznych jest faktem, a obecne trendy promocyjne wyczerpią się tak samo jak idea 1000-lecia biskupstwa w Kołobrzegu, kompletnie nieczytelna dla turystów, a przecież miała ich przyciągać. W owym czasie, gdy mała Łeba już od dwóch lat robiła wokół siebie hałas jako księstwo, autor postulował ogłoszenie Kołobrzegu twierdzą. Powyższe jednakże, pomimo jednoznacznych atutów, zostało zlekceważone. Przyczyną powyższego są doświadczenia osób decyzyjnych i ich postpamięci, którą K. Kaniewska definiuje jako „treści zapamiętane, żywo tkwiące w świadomości każdego z nas, które nie pochodzą z naszego własnego doświadczenia, a le z doświadczenia naszych bliskich, którzy doświadczenie to nam przekazali, mówiąc o nim, a tym samym przeżywając je z nami powtórnie” [18]. W ten sposób od lat opracowujemy strategie promocji, nowe dokumenty turystyczne, stawiając na sprawy oczywiste, bo jesteśmy uzdrowiskiem, itd. Po 15 latach wiemy, że zwykłego człowieka interesuje to tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale dla bezpieczeństwa nawet szlak po fortach nazwano szlakiem fortyfikacji, a nie Szlakiem Twierdzy Kołobrzeg. Nie przebrzmiały przecież jeszcze czasy, gdy na wielkim zdjęciu wiszącym nad wejściem do dużej sali konferencyjnej Urzędu Miasta zasłonięto słowo „Kolberg”, które oburzyło jedną z radnych, zaniepokojoną rzekomo rewizjonistyczną polityką Niemiec.

Kołobrzeg zasługuje na grupę rekonstrukcyjną nawiązującą historycznie do dziejów Twierdzy Kołobrzeg, a więc okresu pruskiego. W ogóle, Kołobrzeg zasługuje na Twierdzę Kołobrzeg jako produkt turystyczny. Gdy opracowaliśmy znak Twierdzy Kołobrzeg i zaczęliśmy jego promocję, gdy na nowo powstała strona „Twierdzakolobrzeg.pl”, poświęcona tematyce twierdzy, zaczęły się pojawiać inne inicjatywy. Oto powstało Muzeum „Patria Colbergiensis”, które na czele z Robertem Maziarzem pokazało brakujące dzieje Kołobrzegu (tych, których nie znajdziemy w Muzeum Oręża Polskiego), w dużej części poświęcone tematyce Twierdzy Kołobrzeg. I okazało się, że są chętni na tę historię, że można ją opowiedzieć uczniom kołobrzeskich szkół, że nie słabnie ich patriotyzm lokalny do ojczyzny, ale lepiej rozumieją skomplikowaną historię Kołobrzegu. Muzeum Twierdzy Kołobrzeg pojawiło się nagle przy Reducie Solnej. Najnowsza inicjatywa to odznaka dla tych, którzy zwiedzą szlak fortyfikacji kołobrzeskich. Kołobrzeg zasługuje więc na grupę rekonstrukcyjną, która ożywi jedną z zachowanych fortyfikacji i będzie brać udział w rekonstrukcjach historycznych. Powinien powstać Szlak Twierdzy Kołobrzeg, który zawierać będzie zabytki do zwiedzenia, a nie tylko ich relikty. Może to być również Szlak Trzech Fortów: Reduty Solnej, Reduty Bagiennej i Fortu Ujście. Twierdza Boyen w Giżycku, Twierdza Kłodzko, Twierdza Koźle, Twierdza Modlin, Twierdza Nysa, Twierdza Srebrna Góra czy chociażby po sąsiedzku – Twierdza Świnoujście z Fortem Gerharda – to doskonałe przykłady na turystyczne zagospodarowanie historii dawnej. Jest tu też możliwość podkreślenia i polskiego wkładu w oblężenie Kołobrzegu. W rekonstrukcjach mogą brać udział także polskie pułki, nawiązujące do 1 pułku piechoty, który w 1807 roku walczył o Fort Wilczy. Te tradycje również należy kontynuować.

Nie oznacza to, że powinniśmy rezygnować z polskiej historii. Dobrym pomysłem są rekonstrukcje walk o Kołobrzeg w marcu 1945 roku. Ułatwiają one nauczanie i rozumienie historii, a z drugiej strony są świetnym produktem turystycznym. Odpowiednie nagłośnienie takiej imprezy jest w stanie ściągnąć do Kołobrzegu wielu turystów, także aktywnie uczestniczących w rekonstrukcji. Innym postulatem, jest pielęgnowanie i propagowanie powojennej historii miasta. Minęło 70 lat od walk o Kołobrzeg, a dzieje te, przy całym swoim bogactwie, nie zostały nawet liźnięte, nie licząc kilku opracowań, w większości autorstwa Jerzego Patana. Jest to historia ważna dla nas samych, kołobrzeżan. Odnieść można bowiem wrażenie, że z jednej strony nie dopuszczamy do głosu historii pruskiej, gdy własną, polską, często PRL-owską, chowamy tak samo głęboko; może nie tyle nie mamy na nią czasu, co wydaje się ona nam nieatrakcyjna, a czasami wręcz wstydliwa, tudzież haniebna. Fundacja Historia Kołobrzegu stawia sobie za cel jej odświeżenie. Żywa historia pozostaje dłużej w pamięci.

Nawiązując do tematu artykułu, tożsamości historycznej miasta, zdaniem autora, należy odnieść się do polityki historycznej PRL, która nadal tkwi w naszej świadomości, a jednym z jej filarów było budowanie atmosfery odwiecznej wrogości wobec Niemiec [19]. Obowiązujący dyskurs był zgodny z interesem partii i jednoznacznym definiowaniu wrogów, przy czym definicja ta była powszechna, nie tylko w obowiązującej wersji historii, ale również w edukacji i mediach. Podtrzymywanie niepewności historycznej względem tzw. Ziem Odzyskanych, to jeden z syndromów, którego ostatnią premierę mogliśmy obserwować w czasie kampanii referendalnej przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. W efekcie, jesteśmy świadkami ucieczki od historii, zdefiniowanej przez J. Pomorskiego [20], które autor definiuje także jako podejrzliwe podejście do historii lub też poczucie sprzeniewierzania się historii naszej. Rozwiązaniem dla tego stanu jest odejście od modelu wpływania na budowanie tożsamości historycznej, obowiązującej od lat. R. Stobiecki proponuje tu paradygmat obywatelski [21], oparty na historii mówionej, wspólnej wymianie doświadczeń historycznych i wyciągania z nich własnych wniosków, budowanie relacji historycznych [22]. Zdaniem autora, w budowaniu nowej tożsamości historycznej Kołobrzegu nie widać sensu w poszukiwaniu polskich korzeni we wspólnej historii Pomorza, udowadnianiu naszych racji i praw do samostanowienia w nowym, pojałtańskim ładzie. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, jakiej przeszłości potrzeba nam, żyjącym na nowo na tych ziemiach. Czy ma to być przeszłość z uprzedzeniami i w obecnej unifikacji europejskiej upstrzona naszymi lękami względem Niemieckiego Związku Marchii Wschodniej (słynna Hakata) ilekroć spojrzymy na Fort Ujście, czy może przeszłość tych ziem, których jesteśmy gospodarzami z całym ich, także historycznym potencjałem? W dodatku potencjałem, który potrafimy wykorzystać dla nas samych, dla budowania dobrosąsiedzkich relacji, dla zwiększania pozycji gospodarczej i kulturowej w Europie.

Takie podejście do historii, z drugiej strony, nie oznacza spychania historii Polski na margines i zastępowanie jej nową wersją wydarzeń. Gdy odejdą nasi kombatanci, a pamięć o największej wojnie pozostanie w książkach, filmach i na pomnikach, z czego będziemy się uczyć historii, kto pozwoli nam zrozumieć naszą tożsamość? Histor – z języka greckiego, oznacza świadka. Kto będzie naszym świadkiem, aby wytłumaczyć sens walki o Kołobrzeg nowym pokoleniom, gdy już te najmłodsze nie rozumie sensu zniszczenia niemieckiego kurortu i nie czuje granicy roku 1945? W okresie turystyki militarnej, komunikacji internetowej i globalnej wymiany myśli, szum groźny morskiej fali z czasów Krzywoustego nie ma żadnego znaczenia. Więcej jesteśmy w stanie wyciągnąć z unifikacyjnej polityki cesarza Ottona III i Bolesława Chrobrego, niż z całego tego słowiańskiego chaosu.

Problemy tożsamościowe Kołobrzegu są podobne do tych we Wrocławiu. „Mieszkańcy Wrocławia znajdowali się jak gdyby w ciągłym stanie schizofrenii, która miała swoje źródło w sprzeczności między komunistyczną ideologią, a przeżywaną rzeczywistością. Podczas gdy polityczne elity zapewniały, że Wrocław i cały ten region są „staropolskimi ziemiami“, przesiedleni musieli sami sobie wyjaśniać, dlaczego na ich strychach znajdują się niemieckie książki i listy, a na solniczce napisane jest „Salz“ a nie „sól“ [23]. W Kołobrzegu jednak nie odważono się na zrealizowanie projektów na przykład związanych z ustaleniem kim byli nasi przedwojenni sąsiedzi w kamienicach. Przypadki kontaktów z przedwojennymi właścicielami są za to doskonale widoczne na wsi. „Dla nich – urodzonych i wychowanych we Wrocławiu – oczywistością jest, że w ich mieście na budynkach znajdują się częściowo niemieckie napisy i nazwy, że wpływy pruskie, czeskie, żydowskie i polskie egzystują obok siebie” [24] – piszą autorzy. U nas, jeszcze niedawno z pośpiechem godnym podziwu, zamalowywano niemieckie napisy reklamowe na przedwojennych budynkach.

Jeżeli w okresie komunistycznym istniała – jeśli w ogóle – tylko negatywna identyfikacja z byłym niemieckim miastem, to akurat demokratyzacja przyniosła tej zachodniopolskiej metropolii pozytywne impulsy i to nie tylko w sektorze gospodarczym, chociaż i ten aspekt odegrał ważną rolę. Według naszych spostrzeżeń najważniejszym czynnikiem okazała się być jednak historia, która stworzyła podstawę do budowy lokalnej tożsamości wrocławian. Poprzez odnalezienie historycznych, wielokulturowych śladów, udało się społeczeństwu miasta zbudować pozytywny stosunek do ich małej ojczyzny i jej przeszłości” [25] – czytamy w opracowaniu dotyczącym Wrocławia. I dlatego nowe zdefiniowanie tożsamości historycznej Kołobrzegu jest niezbędne, ale nie tylko tej historii słowiańskiej, efemerycznej i wręcz poetyckiej, ale również niemieckiej, austriackiej, szwedzkiej, pruskiej, rosyjskiej i polskiej, tej po 1945 roku, związanej z odbudowaniem wspaniałego miasta nad Bałtykiem. Jest to ważne po to, aby kolejne pokolenia potrafiły zdefiniować siebie i wiedziały, nie tylko co to znaczy być kołobrzeżaninem w świecie globalnym, ale aby być jeszcze z tego dumnym i zadowolonym.

Robert Dziemba

1. T. Jędrysiak, A.M. von Rohrscheidt, Militarna turystyka kulturowa, Warszawa 2011, s. 9.
2. Tamże.
3. L. Leciejewicz, Kołobrzeg w czasach Bolesława Krzywoustego, Kołobrzeg 1990, s. 2.
4. Por. Z. Boras, Książęta Pomorza Zachodniego, Poznań 1996, s. 13.
5. Tamże s. 26.
6. Biskupstwo kołobrzeskie z roku 1000 miało charakter misyjny i efemeryczny (por. S. Rosik, Reinbern – Salsae Cholbergiensis aecclesiae episcopus, [w:] Salsa Cholbergiensis, Kołobrzeg w średniowieczu, (red.) L. Leciejewicz, M. Rębkowski, Kołobrzeg 2000, s. 86 i n. Region kołobrzeski, nazwijmy go w ten sposób, odznaczał się silnym separatyzmem regionalnym i misja pierwszego biskupa pomorskiego, wspieranych przez wojów Chrobrego, zakończyła się klęską ok. 1005 roku i koniecznością opuszczenia tych ziem. Na fakt założenia biskupstwa zwraca uwagę Piotra Jaroszewicz, ale przez kolejne lata nie będzie tego czynił żaden wysoki przedstawiciel państwa polskiego aż do roku 2000 i obchodów 1000-lecia Zjazdu w Gnieźnie oraz utworzenia biskupstwa w Kołobrzegu. Na podkreślenie zasługuje fakt, że poza historyczną datą nie miało to większego wpływu na promocję miasta. Temat zakończył się wraz z końcem roku 2000.
7. H. Kroczyński, Zaślubiny Polski z morzem, Kołobrzeg 1999, s. 106-108.
8. Por. E. Krasucki, Zaślubiny z morzem – powojenny mit założycielski Kołobrzegu. Kilka uwag wobec nieco wstydliwej publikacji, [w:] Kołobrzeg i okolice poprzez wieki, (red.) R. Ptaszyński, Szczecin 2010, s. 308.
9. Por. L. Leciejewicz, Kołobrzeg we wczesnym średniowieczu, Wrocław 1961, s. 108.
10. Por. Z. Boras, Książęta Pomorza Zachodniego, Poznań 1996, s. 52.
11. Ziemia Kołobrzeska, Kraków 1965, s. 26.
12. Tamże, s. 28.
13. „Nieistnienie tu komórki komunistycznej i brak jej członków w Radzie był przyczyną zachowawczego jej charakteru”, czytamy w książce „Kołobrzeg. Zarys dziejów”, Poznań 1979, s. 54. Jak widać, Niemcy nie byli tacy źli, jeśli byli komunistami.
14. Pomorze Zachodnie poprzez wieki, (red.) J.M. Piskorski, Szczecin 1999, s. 168 i n.
15. J. Patan, Kiedy wszystko było pierwsze, Kołobrzeg 1945-1959, Kołobrzeg 2004, s. 173.
16. R. Dziemba, Kościół katolicki w Kołobrzegu na tle przemian społeczno-politycznych w latach 1945-1990, Kołobrzeg 2006, s. 52 i n.
17. „Fortyfikacjami kołobrzeskimi do tej pory zajmowano się wyłącznie marginesowo, przy okazji ogólnych dziejów miasta lub opisów walk. Właściwie są tylko wzmianki, często popularyzujące różne błędne nazwy, a prawie zawsze podające niezgodny z prawdą czas powstania zabytków” – pisze H. Kroczyński. Dowodzi to tezy o „wrogiej metryce”, choć Kroczyński o tym nie pisze. Autor z własnego doświadczenia może podkreślić, że pod koniec lat 90-tych w Kołobrzegu panowało wrogie nastawienie do tematu miasta-twierdzy. H. Kroczyński, Relikty nowożytnej twierdzy kołobrzeskiej we współczesnej architekturze miasta, Kołobrzeg 1993, s. 3.
18. Za: Por. E. Krasucki, Zaślubiny z morzem… op.cit., s. 318.
19. E. Ponczek, Polityka wobec pamięci versus polityka historyczna: aspekty semantyczny, aksjologiczny i merytoryczny w narracji polskiej, „Przegląd Polityczny” 2/2013.
20. „W Europie bowiem, doświadczonej w XX stuleciu dwoma wojnami światowymi i dwoma totalitaryzmami, zaczęła narastać obawa przez życiem „z nadmiarem historii”, przeszłości dzielącej, jątrzącej narody […] Owo przezwyciężanie historii przyjęło postać ucieczki od niej”. J. Pomorski, Ucieczka od historii jako element poprawności politycznej – tezy, [w]: (Red.) S.M. Nowinowski, J. Pomorski, R. Stobiecki, Pamięć i polityka historyczna. Doświadczenia Polski i jej sąsiadów, Łódź 2008, s. 112.
21 S.M. Nowinowski, J. Pomorski, R. Stobiecki, R. Stobiecki, (red.), Historycy wobec polityki historycznej, [w]: Pamięć i polityka historyczna. Doświadczenia Polski i jej sąsiadów. Łódź 2008, s. 175–192.
22. „Sama kategoria polityki historycznej, nieuchronnie obecna w kluczowych obszarach życia społeczeństwa demokratycznego, bywa uzewnętrzniana w różny sposób. Prawdą jest, że w wielu przypadkach stanowi ona element nieczystej gry politycznej, czy też powielania utrwalonych przez lata mitów. Jednak próba spojrzenia na nią z perspektywy owego paradygmatu obywatelskiego, dać może pozytywne efekty, nawet w tak trudnych i dyskusyjnych kwestiach jak stosunki polsko-niemieckie w XX wieku”. M. Kierzkowski, Jakiej historii potrzebuje Europa Środkowo-Wschodnia? Szanse historii mówionej, „Porównania”, Nr 7/2010.
23. H. Bown, K. Fuhrmann, M. Milewicz , Polityka historyczna oraz lokalna tożsamość we Wrocławiu po roku 1989, http://homepage.univie.ac.at/philipp.ther/breslau/html/polityka.html.
24. Tamże.
25. Tamże.

Administratorem danych osobowych jest Grupa Rekonstrukcji Historycznych Kołobrzeg z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Złotej 3/9 78-100 Kołobrzeg, z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 512-583-918. Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa..

Copyright © 2015-2023 GRH Kołobrzeg, tel. 500 166 222. Wszelkie prawa zastrzeżone.